aaa4
Dołączył: 04 Maj 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:59, 04 Maj 2017 Temat postu: nie ogarnieci |
|
|
Wtedy pancerni sie ockneli. Jesli ryk smoka ich zdeprymowal, to szybko sie pozbierali, bo wrzasneli nieledwie tak samo glosno. Potem zaczeli sie rozpraszac w kordony rzadkiej tyraliery i osaczac stwora ze wszystkich stron.
-Tak jest, dobrzy ludzie - dorzucil Mick z rosnacym entuzjazmem. - Zalatwic go!
W odpowiedzi stojacy opodal brodaty drab z toporem nieomal rozplatal Przygietemu glowe i nasza sytuacja zasadniczo sie nie zmienila, z tym ze teraz moglismy jeszcze dostac co nieco od smoka, o ile nas zapamietal. Sal, dotad robiacy obok mnie jakims ostrzem, na widok gada jakby sie nieco wycofal. Tez bym sie pewnie bardziej przejal, ale nie dano mi czasu. Gdy tak sobie rabalem, pograzajac sie w coraz to mniej wesolych myslach, nagle zza mnie wynurzyl sie Snowy.
-Isc teraz. Isc.
Nie wiem, czego mnie sie czepil. Ani nie bylem po Lloydzie najrozumniejszy czy najwiekszy, ani tez za nim specjalnie nie przepadalem. Ale widac mialem najmniej do roboty, bo walczylem po prawej Wielkiego Billa, ktory machal zelastwem w moja strone z nieudawanym zaangazowaniem i zostawial mi mniej zajecia.
-Czego chcesz?! - krzyknalem, zeby mnie czarny w tym zgielku bitwy dobrze zrozumial.
-Z tego kamienia isc do domu. Isc teraz.
Spojrzalem pod nogi i faktycznie, Snowy stal na jednym z wkopanych kamieni. Zdawalo mi sie, ze bije z nich lekka ksiezycowa poswiata, ale moze po prostu w zamecie dostalem w leb. Nic poza tym nie zrozumialem, nie sadzilem jednak, aby "isc do domu" znaczylo cos innego dla dzikusa i dla mnie.
-No to idziemy - zgodzilem sie skwapliwie. - Prowadz.
-Jak my isc teraz, oni isc za nami.
Do dzisiaj nie wiem, dlaczego sadzil, ze to ma jakies znaczenie.
-Teraz albo nigdy - odcialem sie slownie i nie tylko. Skinal glowa.
-Panowie, Snowy prowadzi nas do domu! - krzyknalem do pozostalych. - Ja ide za nim, wy za mna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|